Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział czwarty.



Do zakończenia roku szkolnego zostały jedynie dwie godziny. Ever właśnie okupowała łazienkę następną godzinę, by jak najlepiej upiąć włosy. Właśnie przyglądałem się treści smsa, którego niedawno otrzymałem. Zerkałem na komórkę, to na garnitur, który wisiał na wieszaku naprzeciwko. Od mojego ostatniego spotkania z nią minęły ponad trzy dni. Od tamtego czasu, gdy zbliżyliśmy się do siebie, próbowałem unikać jej.
Dziś nie uniknę jej, choćbym chciał. Musiałem iść do szkoły i odebrać świadectwo bez promocji do klasy maturalnej. To było pewne, że nie znam. Po tylu nieobecnościach, braku na zaliczeniach, choć pozytywnie zaliczałem po powrocie to i tak było zbyt mało.
Przeczytałem ponownie smsa: ,, Romano, nie zachowujmy się, jak dzieci. Musimy się spotkać. Tęsknię. ’’ Sabine miała rację. Zachowałem się, jak ostatni gówniarz. Odrzucałem, dawałem nadzieję, a później unikałem jej. Sam nie wiedziałem, czego tak naprawdę chciałem. Absolutnie pogubiłem się w życiu, odkąd wróciła… Cieszyłem się z jej powrotu, ale to i on namieszał. Nie wiedziałem, w którą stronę podążać…
Rozmyślenia przerwała mi Ever, która właśnie wyszła z łazienki:
- I jak wyglądam?- Uśmiechnęła się do mnie, obracając się wokół.
Wyglądała naprawdę cudownie. Miała na sobie sukienkę, którą razem wybraliśmy. Modny fason, a przede wszystkim soczysty czerwony kolor zwracał uwagę i podkreślał szczupłą sylwetkę. Lśniła w tej kreacji po prostu, ale to jej uśmiech królował.
- Wspaniale- podszedłem do niej i wziąłem ją w objęcia.
Odwróciłem się z nią w stronę lustra i przyjrzałem się naszemu odbiciu. Wzruszający obrazek, pomyślałem i zanurzyłem się w burzy jej loków. Pocałowałem ją  w szyję raz, drugi… ale na więcej nie mogliśmy sobie pozwolić.
- Gotowa na zakończenie tego roku szkolnego i przejścia do maturalnej klasy?
Kiwnęła niepewnie głową, a ja ucałowałem ją w czubek nosa, dodając jej więcej pewności i odwagi.



Nerwowo chodziłam za sceną. Z każdą sekundą byłam coraz mniej pewna tego, co chcę zrobić, ale gdy usłyszałam głos pani Brings nie mogłam już nic więcej zrobić, tylko wyjść na szkolną scenę i zacząć uroczystą galę.
Odetchnęłam i pewna siebie wyszłam naprzeciw całej społeczności szkolnej. Moja sukienka z trenem, porwana przez wicherek panujący w sali, lekko muskała moje kostki. Próbowało to rozkojarzyć mnie, ale nic z tego. Zdeterminowana, uśmiechnięta zaczęłam wypowiadać swoje kwestie według scenariusza.  Wzrokiem w tłumie szukałam jego oczu. W końcu zobaczyłam go, a raczej to on odnalazł mnie. Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Gdy skończyłam swoją z pierwszych wypowiedzi, nie chciałam schodzić ze sceny i tracić kontaktu wzrokowego z nim, ale musiałam. Moje serce płakało z tęsknoty. On widział to i odprowadził mnie swymi smutnym wzrokiem zza kulisy.
Usiadłam na stołeczku przy Jacksonie, który zajmował się nagłośnieniem przy całej uroczystości. Niechętnie uśmiechnął się do mnie i zaraz wrócił do swojej pracy. Nie zdążyłam zamoczyć ust w szklance wody, bo zaraz wpadła do nas pani Brings, która była zachwycona moim talentem aktorskim na scenie.
- To przepływ emocji tylko- odpowiedziałam nonszalancko.
- Taylor byłaś wspaniała! Oby tak dalej! Za 5 minut wchodzisz. Ericku, dobra robota!- Powiedziała i wybiegła.
Westchnęłam i upiłam łyk schłodzonej wody. Zapomniałam już, jak smakuje kropla wody. Skrzywiłam się na mało charakterystyczny smak. W niczym czysta, zimna woda nie przypominała ciepłej, słodkiej krwi. Zostały 3 minuty. Poprawiłam makijaż i wyszłam ponownie na światła reflektorów.


Gdy wyszła po raz drugi, okna zostały przysłonięte ciężkimi zasłonami a scenę rozświetliły reflektory. Na ekranie z tyłu pojawiły się dwa znane mi zdjęcia i wtedy usłyszałem jej melancholijny głos:
- W tym roku szkolnym dwójka uczniów naszej szkoły zginęło z nieustalonych przyczyn. Niedługi czas temu przerwano śledztwo w ich sprawie. Sabine i Jackson byli wyjątkowo zaangażowani w prace na rzecz szkoły, jak i miasta. Nie zdążyliśmy im podziękować za to wszystko. Gdziekolwiek jesteście, jeśli jesteście…  dziękujemy za dobro, ciepło i miłość ...
Światło z reflektorów, które obejmowały ją jeszcze bardziej rozjarzyło się. Od tej pory nie miałem pojęcia, co działo się na scenie. Skóra Sabine mętniała a na niej pojawiły się, tak jakby oparzenia. W jej oczach widziałem ból, strach i wołanie o pomoc.
-… uczcijmy ich zmagania minutą ciszy- dopowiedziała, wpatrując się we mnie.
Nie miałem wyboru. Musiałem jej pomóc. Na szczęście Ever była z Stevenem po drugiej stronie sali, więc bez dodatkowych chwil opóźnień ruszyłem z ratunkiem. Chwila ciszy, by ,,uczcić Sabine”, została zakłócona przez jej ,,chłopaka’’ to naprawdę musiało wyglądać niedorzecznie. Wiedziałem, co robię. Moja była dziewczyna wcale nie umarła, lecz stała na scenie i potrzebowała mojej pomocy. Dotrwawszy na miejsce wziąłem ją za ramię i wyszedłem z nią za kulisy.
- Co się dzieje?
- Nie mam pojęcia, ale jestem przerażona. Piecze mi dekolt, plecy, ręce, ramiona. Coś jest nie tak… - powiedziała niespokojnie. Trzęsły się jej dłonie, a przy tym uginały się jej kolana. Jej oczy się zeszkliły.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz- powtarzałem jej, tuląc ją do swego boku.
Zobaczyłem kątem oka jego karcący wzrok i natychmiast odsunąłem się od Sabine. Nie miałem pojęcia, co on sobie wyobrażał…
- Nie masz już wyjść?
- Nie, to był koniec- odpowiedziała niechętnie, gdy do nas doszedł Erick, a raczej Jackson.
Nie zamówiłem z nim ani słowa, odkąd dowiedziałem się kim naprawdę był przez ten cały czas i co zrobił Sabine… To przez niego te wszystkie cyrki. Nie wiedziałem, jakbym mógł zareagować, ale próbowałem uspokoić się i żadnego głupstwa nie zrobić.
- Co się stało?- Zapytał ją.
- Spójrz- pokazała na sparzoną skórę na dłoniach, dekolcie, ramionach, plecach.- Poparzyło mnie coś.
- Jak to coś?!- Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, na co tylko spuściłem z niego swój potępiony wzrok i odwróciłem się do niej.
Po chwili odezwałem się jednak:
- Mam podejrzenia, że to mogły być reflektory… trzeba byłoby to zbadać.
- Masz jakieś inne objawy niż poparzenia?- Zapytał Sabine ponownie.
- Nudności i zawroty głowy- odpowiedziała.
- Myślałem, że wy nie… nie chorujecie…- wypaplałem.
- CO?!  On wie?!-Pytał  z wściekłością wypisaną na twarzy.- Chyba upadłaś na głowę! Oszalałaś, do cholery?! Przecież ostrzegałem cię, ale ty jak zawsze uparta zrobiłaś, co należycie ci podobało się! Nie wierzę, jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna!  
- Uspokój się Jackson! Wszyscy zbierają się już. Pogadamy później- rzuciła mi smutno i zniknęła z Jacksonem w głębi kulis.





2 komentarze:

  1. Mam troszkę do nadrobienia <3 :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, Boże, Boże! jaram się! i ubóstwiam Ever, normalnie jest taka... specyficzna, inna <3 bo Tay czasem mnie wkurza, ale spoko :D nie mogę doczekać się NN <3 kochaaaaaaaam!
    [http://heart-without-you.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń