Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział dziewiąty.


Czytasz? Skomentuj :) Nie ma konta na blogspocie?
Wybierz opcje ''anonimowy'' i wyraź swoje zdanie.



I'll find the places where you hide
I'll be the dawn on your worst night
Only thing left in our life
I would kill for you that's right

If that's what you wanted
If that's what you wanted
If that's what you wanted
If that's what you wanted


Siedziałam jeszcze dłuższą chwilę w kawiarni po wyjściu Ever. Próbowałam współczuć jej prawdziwie, bo naprawdę w pewnym momencie coś we mnie jakby pękło, ale potem przypomniałam sobie o Romano. Był wolny, a ja pragnęłam teraz tylko Go. Ever nie stała już na przeszkodzie. Nie musiałam wykorzystywać moich wampirzych zdolności, aby przyciągnąć byłego chłopaka na swoją stronę. Wszystko poszło po mojej myśli bez najmniejszego wysiłku i to dzięki jej. Powinnam być jej wdzięczna, ale wszystko potoczyło się tak szybko, że miałam wrażenie, że to marzenie senne, które w rzeczywistości nie ma swojego miejsca. Jednak było zupełnie inaczej. Znów mogłam być szczęśliwa przy Jego boku i niczym się nie przejmować. Poszłabym od zaraz do niego, jeśli chodziłoby tylko o mnie. Każdy milimetr mojej ''duszy'', mojego ciała usilnie potrzebował Jego bliskości i ciepła. Najpierw musiałam wrócić do Jacksona i mieć już za sobą rozmowę z nim o sytuacji, która zaszła między Romano a Ever. Zapewne ulży mu, kiedy dowie się, że chodziło o głupie zerwanie, rozterki sercowe jego byłej dziewczyny i mojego byłego chłopaka.


*

- Widziałaś się z nią?- Powitał mnie pytaniem na samym wejściu do mieszkania.
- Tak, ale może dasz mi się rozebrać?- Spojrzałam na niego z iskrą wściekłości w oczach. Byłam zmęczona spotkaniem z Ever. Nie zdążyłam dojść do siebie, a on już zasypywał mnie pytaniami.
Patrzyłam nadal w jego oczach. Widziałam, że był zdesperowany, zdenerwowany i zniecierpliwiony, ale to mogło jeszcze przecież chwilę poczekać. Nie zdążyłam się odwrócić, a on znów był krok przede mną i omal nie zerwał skórzanej kurtki z moich ramion. Syknęłam na niego w złości, ale on nie ukrywał również swojej złości. Miałam chęć wyprowadzić go z równowagi tak bardzo, żeby przestał odgrywać pozory i posunął się do czynów, których żałowałby a ja mogłabym bez skrupułów zniknąć stąd do Romano. Jednak nie zrobiłam tak. Odsunęłam się od niego. Wyjęłam torebkę słodko- kwaśnej krwi z lodówki i rozsiadłam się na sofie, zdejmując z ociężałych nóg szpilki. Odetchnęłam spokojnie i rozcięłam paznokciem torebkę, od razu zatapiając usta w krwi. Dawno nie rozsmakowałam się nią. Czułam, że znów zaczynałam opadać z sił, więc wolałam dmuchać na zimne. Jackson nie odrywał ode mnie wzroku. Z jednej strony pochlebiało mi to, że tak zacięcie lustrował każdy kawałek mnie, ale z drugiej strony czułam się nieswojo. Od kilku tygodni sprawiał wrażenie, że był zainteresowany moją osobą i to mnie onieśmielało. Nie chciałam robić mu żadnych nadziei, bo nawet nie myślałam, żeby coś między nami mogło się wydarzyć.. W mojej głowie, duszy i w moim sercu był tylko i wyłącznie Romano. Zaspokoiłam swój głód i zaraz już przeszłam do sedna:
- Bez powodu były nasze domysły o zdradzie Romano i tak dalej. Tu chodziło tylko o to, że pokłócili się i zerwali ze sobą. Ever wyczuła, że Romano coś kręci i ma tajemnice za jej plecami. Nie mogła dalej żyć z nim w kłamstwie i wyprowadziła się od niego.
Odetchnął na chwilę, ale zaraz znów spiął się.
- Możemy w to wierzyć? Skąd wiesz, że to nie gierka Ever?
- Od kiedy jesteś taki podejrzliwy, żeby nie uwierzyć swojej byłej dziewczynie? Zresztą, jeśli nie wierzysz jej to sprawdź ją...






Nalałem sobie kolejną szklankę whisky i przyglądałem się zdjęciu w ramce, która stała naprzeciwko mnie. Byliśmy tacy szczęśliwi, a teraz wszystko legło w gruzach...
Nie miałem pojęcia, jakim cudem wróciłem do mieszkania, do którego nie chciałem za żadne skarby świata wracać. Dusiłem się tutaj bez niej. Wypiłem zawartość szklanki i znów nalałem sobie do pełna. Nie odczuwałem już odprężenia, czy ulgi. 
Emocje potęgowały się we mnie, a ja potrzebowałem drugiej butelki. Chwiejnym krokiem ruszyłem do barku, w którym było jeszcze whisky. Uspokoiłem się trochę i zaraz po odkręceniu butelki, zanurzyłem swoje usta w alkoholu. Trunek płynął naczyniami krwionośnymi po moim organizmie, a rozchodzące się ciepło sprawiało, że czułem się jak w jej objęciach. Wydawało mi się to tak realne, że zacząłem odwracać się. Jednak nigdzie jej nie było. Ogarnęła mnie nicość. Samotny jak palec topiłem swoje smutki w kieliszku. Zamknąłem oczy, a przed nimi ukazała się ona w całej okazałości. Znów miałem przeczucie, że była blisko. Wyrwał mi się głośny ironiczny śmiech, który był bardziej wyrazem zażenowania z samego siebie. Wściekły obróciłem się wokół własnej osi i  w złości sprzątnąłem ręką wszystko ze stołu. Szkło rozbiło się na drewnianych panelach, a moja ręka została lekko zadrapana przez jeden odłamek. Wyjmując go nawet nie odczułem bólu. Alkohol działał cieleśnie, ale wewnątrz wciąż było bardzo źle. Staczałem się powoli...
Ruszyłem naprzód, kiedy usłyszałem, jak ktoś majstrował przy drzwiach po drugiej stronie. Obraz zniekształcał mi się przed oczami, a wszystko wokół było mgłą, niczym wyraźnym. Bez wahania otworzyłem drzwi, a osoba weszła do środka. Nie poznawałem jej, więc zaraz zapytałem się:
- Ever to Ty?- Ledwo wyduszając jej imię.
- Co ty z sobą zrobiłeś? Wyglądasz, jak wrak człowieka.. Nie mogę na ciebie patrzeć. Romano, weź się w garść. Pogódź się z tym, że odeszła... teraz możesz być NAPRAWDĘ szczęśliwy, jeśli tylko tego zechcesz- powiedziała rozczulająco, gdy podeszła do mnie tak blisko, że nieuniknione było nasze zbliżenie.
Nie myślałem już trzeźwo. Zresztą nie myślałem o niczym. Zamknąłem jej usta pocałunkiem. Nie protestowała. Chciała tego, tak bardzo jak ja wtedy. Wskoczyła na moje biodra, a ja próbując złapać równowagę wciągnąłem ją za sobą na sofę.
- Tęskniłam za Tobą- usłyszałem, jak przez mgłę, gdy zdejmowałem z jej ciała sukienkę.
Znów czułem jej zapach na ustach, jej loki w moich dłoniach, jej ciało na moim. Pragnęła mnie, jak nigdy przedtem. W jej uściskach, spojrzeniach widziałem tęsknotę za tym, co minęło i pragnienie, by odżyło na nowo, tak szybko jak zniknęło. Nie mogłem już powstrzymać się, nie przy niej, nie w takim stanie, nie w agonii i tęsknocie za bliskością i miłością drugiego człowieka. W jej ramionach mogłem znów poczuć azyl, gdy serce biło jak oszalałe...



*



Otworzyłem oczy ze snu i wpatrywałem się w sufit. Bałem się odwrócić. Błagałem tylko o to, żeby wszystkie urywki w mojej głowie z wczorajszej nocy były snem, który przyśnił mi się i jego konsekwencje nigdy nie wrócą.
Zebrałem się w sobie i zrobiłem to. Zeszła noc nie przyśniła mi się. Jej blada twarz ciągle była wtulona w poduszkę. Przyglądałem się jej i nie mogłem uwierzyć, że znów była tak blisko mnie. Zeszłej nocy miałem ją na wyłączność, nie mogłem w to dalej uwierzyć. Wyciągnąłem rękę w jej stronę. Opuszkami palców dotknąłem jej delikatnych włosów, które kiedyś tak kochałem. To była rzeczywistość, nie żadna moja chora projekcja. Była tu ze mną w moim łóżku, naga, przykra tą samą kołdrą. Stało się. Powinienem czuć się źle, żałować minionej nocy, ale tak nie było. Gdy znów zobaczyłem ją, wszystkie zmartwienia odeszły w dal. Co się ze mną dzieje? Rozpaczałem nad Ever, przespałem się z Sabine. Nie poznawałem samego siebie...
Odwróciłem wzrok na chwilę i znów spoglądnąłem na nią. Nie mogłem przyzwyczaić się do jej bladej skóry, dłuższych i mniej kręconych włosach, głuchego bicia serca, nieskazitelnej cery i chłodu, który od niej bił.
Przekręciła się na bok i nasze spojrzenia spotkały się. W milczeniu wpatrywaliśmy się w siebie, a chwila ta mogłaby trwać wieczność. Jej obecność trzymała mnie przy życiu.