Do zakończenia roku szkolnego zostały jedynie dwie godziny. Ever właśnie
okupowała łazienkę następną godzinę, by jak najlepiej upiąć włosy. Właśnie
przyglądałem się treści smsa, którego niedawno otrzymałem. Zerkałem na komórkę,
to na garnitur, który wisiał na wieszaku naprzeciwko. Od mojego ostatniego
spotkania z nią minęły ponad trzy dni. Od tamtego czasu, gdy zbliżyliśmy się do
siebie, próbowałem unikać jej.
Dziś nie uniknę jej,
choćbym chciał. Musiałem iść do szkoły i odebrać świadectwo bez promocji do
klasy maturalnej. To było pewne, że nie znam. Po tylu nieobecnościach, braku na
zaliczeniach, choć pozytywnie zaliczałem po powrocie to i tak było zbyt mało.
Przeczytałem ponownie
smsa: ,, Romano, nie zachowujmy się, jak dzieci. Musimy się spotkać. Tęsknię.
’’ Sabine miała rację. Zachowałem się, jak ostatni gówniarz. Odrzucałem,
dawałem nadzieję, a później unikałem jej. Sam nie wiedziałem, czego tak
naprawdę chciałem. Absolutnie pogubiłem się w życiu, odkąd wróciła… Cieszyłem
się z jej powrotu, ale to i on namieszał. Nie wiedziałem, w którą stronę
podążać…
Rozmyślenia przerwała mi
Ever, która właśnie wyszła z łazienki:
- I jak wyglądam?-
Uśmiechnęła się do mnie, obracając się wokół.
Wyglądała naprawdę
cudownie. Miała na sobie sukienkę, którą razem wybraliśmy. Modny fason, a
przede wszystkim soczysty czerwony kolor zwracał uwagę i podkreślał szczupłą sylwetkę.
Lśniła w tej kreacji po prostu, ale to jej uśmiech królował.
- Wspaniale- podszedłem
do niej i wziąłem ją w objęcia.
Odwróciłem się z nią w
stronę lustra i przyjrzałem się naszemu odbiciu. Wzruszający obrazek, pomyślałem
i zanurzyłem się w burzy jej loków. Pocałowałem ją w szyję raz, drugi…
ale na więcej nie mogliśmy sobie pozwolić.
- Gotowa na zakończenie
tego roku szkolnego i przejścia do maturalnej klasy?
Kiwnęła niepewnie głową,
a ja ucałowałem ją w czubek nosa, dodając jej więcej pewności i odwagi.
Nerwowo chodziłam za
sceną. Z każdą sekundą byłam coraz mniej pewna tego, co chcę zrobić, ale gdy
usłyszałam głos pani Brings nie mogłam już nic więcej zrobić, tylko wyjść na
szkolną scenę i zacząć uroczystą galę.
Odetchnęłam i pewna
siebie wyszłam naprzeciw całej społeczności szkolnej. Moja sukienka z trenem,
porwana przez wicherek panujący w sali, lekko muskała moje kostki. Próbowało to
rozkojarzyć mnie, ale nic z tego. Zdeterminowana, uśmiechnięta zaczęłam
wypowiadać swoje kwestie według scenariusza. Wzrokiem w tłumie szukałam jego
oczu. W końcu zobaczyłam go, a raczej to on odnalazł mnie. Patrzył na mnie z
niedowierzaniem. Gdy skończyłam swoją z pierwszych wypowiedzi, nie chciałam schodzić
ze sceny i tracić kontaktu wzrokowego z nim, ale musiałam. Moje serce płakało z
tęsknoty. On widział to i odprowadził mnie swymi smutnym wzrokiem zza kulisy.
Usiadłam na stołeczku
przy Jacksonie, który zajmował się nagłośnieniem przy całej uroczystości.
Niechętnie uśmiechnął się do mnie i zaraz wrócił do swojej pracy. Nie zdążyłam
zamoczyć ust w szklance wody, bo zaraz wpadła do nas pani Brings, która była
zachwycona moim talentem aktorskim na scenie.
- To przepływ emocji
tylko- odpowiedziałam nonszalancko.
- Taylor byłaś
wspaniała! Oby tak dalej! Za 5 minut wchodzisz. Ericku, dobra robota!-
Powiedziała i wybiegła.
Westchnęłam i upiłam łyk
schłodzonej wody. Zapomniałam już, jak smakuje kropla wody. Skrzywiłam się na
mało charakterystyczny smak. W niczym czysta, zimna woda nie przypominała
ciepłej, słodkiej krwi. Zostały 3 minuty. Poprawiłam makijaż i wyszłam ponownie
na światła reflektorów.
Gdy wyszła po raz drugi,
okna zostały przysłonięte ciężkimi zasłonami a scenę rozświetliły reflektory.
Na ekranie z tyłu pojawiły się dwa znane mi zdjęcia i wtedy usłyszałem jej
melancholijny głos:
- W tym roku szkolnym
dwójka uczniów naszej szkoły zginęło z nieustalonych przyczyn. Niedługi czas
temu przerwano śledztwo w ich sprawie. Sabine i Jackson byli wyjątkowo
zaangażowani w prace na rzecz szkoły, jak i miasta. Nie zdążyliśmy im
podziękować za to wszystko. Gdziekolwiek jesteście, jeśli jesteście…
dziękujemy za dobro, ciepło i miłość ...
Światło z reflektorów,
które obejmowały ją jeszcze bardziej rozjarzyło się. Od tej pory nie miałem
pojęcia, co działo się na scenie. Skóra Sabine mętniała a na niej pojawiły się,
tak jakby oparzenia. W jej oczach widziałem ból, strach i wołanie o pomoc.
-… uczcijmy ich zmagania
minutą ciszy- dopowiedziała, wpatrując się we mnie.
Nie miałem wyboru.
Musiałem jej pomóc. Na szczęście Ever była z Stevenem po drugiej stronie sali,
więc bez dodatkowych chwil opóźnień ruszyłem z ratunkiem. Chwila ciszy, by
,,uczcić Sabine”, została zakłócona przez jej ,,chłopaka’’ to naprawdę musiało
wyglądać niedorzecznie. Wiedziałem, co robię. Moja była dziewczyna wcale nie
umarła, lecz stała na scenie i potrzebowała mojej pomocy. Dotrwawszy na miejsce
wziąłem ją za ramię i wyszedłem z nią za kulisy.
- Co się dzieje?
- Nie mam pojęcia, ale
jestem przerażona. Piecze mi dekolt, plecy, ręce, ramiona. Coś jest nie tak… -
powiedziała niespokojnie. Trzęsły się jej dłonie, a przy tym uginały się jej
kolana. Jej oczy się zeszkliły.
- Wszystko będzie
dobrze, zobaczysz- powtarzałem jej, tuląc ją do swego boku.
Zobaczyłem kątem oka
jego karcący wzrok i natychmiast odsunąłem się od Sabine. Nie miałem pojęcia,
co on sobie wyobrażał…
- Nie masz już wyjść?
- Nie, to był koniec-
odpowiedziała niechętnie, gdy do nas doszedł Erick, a raczej Jackson.
Nie zamówiłem z nim ani
słowa, odkąd dowiedziałem się kim naprawdę był przez ten cały czas i co zrobił
Sabine… To przez niego te wszystkie cyrki. Nie wiedziałem, jakbym
mógł zareagować, ale próbowałem uspokoić się i żadnego głupstwa nie
zrobić.
- Co się stało?- Zapytał
ją.
- Spójrz- pokazała na
sparzoną skórę na dłoniach, dekolcie, ramionach, plecach.- Poparzyło mnie coś.
- Jak to coś?!- Spojrzał
na mnie z niedowierzaniem, na co tylko spuściłem z niego swój potępiony wzrok i
odwróciłem się do niej.
Po chwili odezwałem się
jednak:
- Mam podejrzenia, że to
mogły być reflektory… trzeba byłoby to zbadać.
- Masz jakieś inne
objawy niż poparzenia?- Zapytał Sabine ponownie.
- Nudności i zawroty
głowy- odpowiedziała.
- Myślałem, że wy nie…
nie chorujecie…- wypaplałem.
- CO?! On
wie?!-Pytał z wściekłością wypisaną na twarzy.- Chyba upadłaś na głowę!
Oszalałaś, do cholery?! Przecież ostrzegałem cię, ale ty jak zawsze uparta
zrobiłaś, co należycie ci podobało się! Nie wierzę, jak mogłaś być tak
nieodpowiedzialna!
- Uspokój się Jackson!
Wszyscy zbierają się już. Pogadamy później- rzuciła mi smutno i zniknęła z
Jacksonem w głębi kulis.