Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział dziesiąty.



Czytasz? Skomentuj :) Nie masz konta na blogspocie?
Wybierz opcje ''anonimowy'' i wyraź swoje zdanie.




Now I'm rising from the crowd
Rising up toward you
Filled with all the strength I've found
There's nothing I can't do

I need to know now, know now
Can you love me again...



 - Od prawie dwóch lat czekałam na taką noc. Wszystko było warte przeżycia zeszłej nocy z Tobą, Romano. Tęskniłam za Twoim dotykiem, za całym Tobą- powiedziałam z uśmiechem, kiedy zauważyłam go w odbiciu lustra tuż za mną.
Wcierałam w swoje włosy odżywkę i czułam jego natarczywe spojrzenie na moim ciele. Uśmiechnęłam się do jego odbicia w lustrze, a on bez słowa odszedł. Rano był małomówny, ale jego wzrok mówił wszystko. Znacznie polepszyło mu się od wczorajszego wieczoru, kiedy znalazłam go spitego w jego domu. Wysyłał w moją stronę półuśmieszki, ale i nic więcej. Chyba nie był na to jeszcze gotowy. Ledwo rozstał się z Ever, a wczoraj wylądował w łóżku ze mną. Jednak na jego twarzy nie widziałam oznak zawahania, będącymi konsekwencją wczorajszej nocy. Kokietowałam go wzrokiem, a on nie pozostawał temu bierny.
Otworzyłam swoją torebkę, z której wyjęłam sukienkę i zaraz włożyłam ją na siebie. Nie chciałam tracić ani sekundy na zbędne czynności. Przyjrzałam się w lustrze, odświeżyłam oddech i zeszłam schodami na dół do salonu. Zatrzymałam się na ostatnim schodku i spojrzałam na niego. Siedział przy butelce wody mineralnej z tabletkami w ręku i wyglądał marnie po tym, jak wczoraj przepił się.
- Chyba wczoraj troszeczkę przesadziłeś z alkoholem- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego podchodząc bliżej.
- Może trochę- odezwał się po chwili i szybko zanurzył usta w wodzie, widząc mnie w bordowej sukience, którą podarował mi na 17 urodziny.
Zapadła niezręczna cisza, której nienawidziłam najbardziej. Czułam się źle, z tym, jaki mur stanął pomiędzy nami. Oddalił się ode mnie przez dwa lata. Nie wiedziałam, czy nadal mu zależy na mnie, czy tylko mnie pożąda, bo jestem atrakcyjniejszą wersją byłej Sabine.
Nie wiedziałam, czy zdoła pokochać mnie na nowo, taką jaką jestem teraz...





dwa tygodnie później


Zajechałem swoim samochodem przed bardzo dobrze znany mi budynek. Powrót do szkoły był ostatnią rzeczą, o której teraz marzyłem. Miałem dziwne przeczucie, że zaraz pożałuję wszystkiego, co zdarzyło się przez wakacje. Od spotkań z Jacksonem i Sabine, odejścia Ever, po przespanie się z Sabine.
Zaparkowałem auto na szkolnym parkingu i nie zwlekając na nic wyszedłem pośpiesznie z niego. Założyłem za ramię plecak i nie oglądając się za siebie ruszyłem do środka. Musiałem odebrać plan zajęć na ten rok w sekretariacie i od razu skierowałam się tam. Zanim zdążyłem dojść korytarzem pod szafki, zatrzymał mnie mój przyjaciel z równoległego rocznika- Steven.
- Stary, wszystko słyszałem i pomyślałem, że może skoczymy na jakieś piwo wieczorem. Musisz rozerwać się.
- Dzięki Stev, ale otrząsnąłem się ze zerwania z Ever- powiedziałem mu, siląc się na wiarygodność w swoim głosie i próbowałem wyminąć go, kiedy usłyszałem, że jeszcze nie skończył.
- Słyszałeś o nocnym wypadku? Jakieś zwierzę zabiło młodą dziewczynę, wysysając z niej ogromną ilość krwi. Nie mogłem w to uwierzyć, ale mój ojciec sam znalazł ciało. Był przerażony, a go naprawdę trudno przestraszyć.
Zrobiło mi się słabo, ale musiałem dowiedzieć się więcej. Nie chciałem wyobrażać sobie nie wiadomo czego. To nie mogła być ona. Nie mogła! Rozpaczliwie prosiłem o to. Odetchnąłem spokojnie.
- Wiadomo kim była ofiara?- Spytałem się.
- Nie, na razie ustalono tylko, że była w naszym wieku.
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie traciłem czasu i od razu przebiegłem cały korytarz w poszukiwaniu jej. Nigdzie nie widziałem Ever. Sięgnąłem po telefon, ale zaraz zauważyłem, że nie miałem zasięgu. Nowa wprowadzona zmiana w naszej szkole przez nowego dyrektora. Krew odpłynęła mi z twarzy. Szybko biegłem w stronę wyjścia, kiedy wpadłem wprost na nią. Odetchnąłem spokojnie. Spojrzałem na nią, wyglądała jak zawsze pięknie i przyglądała mi się z niepokojem wypisanym na jej twarzy.
- Wszystko dobrze? Nic Ci nie jest?- Zdołałem wypowiedzieć przez nagły przepływ adrenaliny.
- Taaak, ale widzę, że u Ciebie nie bardzo. Co się dzieje?
- Nic, po prostu Steven powiedział mi o wczorajszym wypadku i spanikowałem- wypaplałem, chociaż nie chciałem dawać jej oznak, że nadal mimo wszystko troszczę się o nią.- Nieważne. Cieszę się, że jesteś cała, w formie- dodałem, kiedy zawróciłem się.
Musiałem przystopować. Nie mogłem ciągle wmawiać sobie, że nic nie jest, kiedy od środka rozsypywałem się. Może zapomnę, gdy skupię się na nauce. Najchętniej rzuciłbym tu wszystko i uciekł stąd, jak najdalej. Jednak nie miałem nawet pomysłu, gdzie mógłby udać się, a nawet jeśli już to za co. Nie było mnie stać prawie na nic. Ledwo wiązałem koniec z końcem, dzięki pieniądzom z lokaty po mojej babci. Ostatnio na szczęście znalazłem pracę, która nie będzie koligowała ze szkolnymi zajęciami. Chciałem spróbować żyć normalnie, jak kiedyś, przed zaginięciem Sabine, wszystkimi tajemniczymi zdarzeniami po. Chciałem wrócić do szkolnej drużyny i znów oddać się pasji. Chciałem czuć, że naprawdę żyję.
Zapukałem w drzwi, przed którymi stałem i za chwilę wszedłem do środka. W sekretariacie powitała mnie miła pani Daniele, która zawsze służyła pomocą. Uśmiechnęła się do mnie i zaraz podała mój plan, kiedy spojrzałem na niego od razu zdziwiłem się.
- To musi być pomyłka- powiedziałem i pokazałem jej z powrotem plan.- Przecież nie zaliczyłem tamtego roku.
- Nie kochany, u nas nie zdarzają się pomyłki- uśmiechnęła się szczerze i nagle oświeciło mnie kogo to mogła być sprawka- Sabine.
Podirytowany wyszedłem ze sekretariatu. Jak mogłem być tak głupi, myśląc, że odpuściła sobie już manipulowaniem ludźmi.  Chciałem ją, jak najszybciej znaleźć i wygarnąć jej to prosto w twarz jeszcze przed pierwszą lekcją. Jednakże na mojej drodze znikąd pojawiła się znowu Ever.
- Romano zaczekaj- usłyszałem za sobą, kiedy chciałem ją wyminąć.- Nie możemy wiecznie unikać się, przecież mieszkamy niedaleko siebie w niewielkim miasteczku, chodzimy do jednego liceum.. Pomyślałam, że musimy to przełamać na imprezie z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.
- Na imprezie?- Zaciekawiony, a zarazem trochę rozbawiony spojrzałem na nią. Imprezowanie nie było w jej stylu, ani w moim.- Czemu nie.
- Świetnie- ucieszyła się i odpowiedziała, że wszystkie informacje wyśle mi SMS-em popołudniu.
Chyba nie bardzo wiedziałem w co wpakowałem się. Rozbrzmiał pierwszy dzwonek i udałem się na lekcje z psychologii.


1 komentarz: